Forum Forum krakowskiej sekcji Inicjatywy Uczniowskiej Strona Główna   Forum krakowskiej sekcji Inicjatywy Uczniowskiej
www.iu.er.pl
 


Forum Forum krakowskiej sekcji Inicjatywy Uczniowskiej Strona Główna -> Inicjatywa Uczniowska -> Prośba o wyjaśnienie jednego z Waszych postulatów
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
  Post Prośba o wyjaśnienie jednego z Waszych postulatów - Wysłany: Sob 23:36, 01 Lip 2006  
Carthia van Canten
Gość








W tekście "Czym jest Inicjatywa Uczniowska?" wśród postulatów pojawia się zapis:
"Zniesienie sztucznych barier obyczajowych w relacjach nauczyciel - uczeń"
Czy możecie w paru słowach wyjaśnić o co w tym postulacie chodzi?
 
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Czw 0:24, 06 Lip 2006  
Dorian




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Strzyżów


Jak widać to przerasta ich możliwości. IMO chodzi tutaj o to samo, co ogranicza każde pokolenie, a nie ujawnia się w bliskich kontaktach z ludźmi. I tak bliżej nam do nauczyciela niż do przypadkowego przychodnia w wieku, powiedzmy, 40 lat. A i z belframi można się spoufalić, wierzcie mi...

Pozdrowienia dla fanki AS'a Smile

Aha... i nie banujcie mnie za moje pop.... poczucie humoru Wink

Kreślę się,
Dorian


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Czw 18:11, 06 Lip 2006  
Gość









Właściwie ja też chciałem uzyskać od nich odpowiedź na to pytanie (dotyczące zniesienia tych "barier") ale również się nie doczekalem odpowiedzi. Widocznie nie ma tu nikogo, kto by mógł coś na ten temat powiedzieć.
Pewnie zaraz mnie oskarżą o współpracę z MW, NOPem albo innym szajstwem, bo zadaję niewygodne pytania;) Pewnie zostałem tu nasłany:)

I oni wcale nie współpracują z nikim, kto chciałby legalizacji marihuany. Przecież FA to tylko tak na żatry....
 
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Czw 23:37, 06 Lip 2006  
Anarchy




Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3



tak FA to rzeczywiscie zarty... gdyby to byl taki zart jak mianowanie giertycha na ministra edukacji...


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 10:17, 07 Lip 2006  
triskaidekafil




Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3



Anarchy napisał:
tak FA to rzeczywiscie zarty... gdyby to byl taki zart jak mianowanie giertycha na ministra edukacji...

Nie no - kurde - już na serio sobie jaja z tego wszsytkiego robicie. Kolejna osoba zamiast odpowiedzieć na jedno, konkretnie postawione pytanie znowu zbywa jakimiś frazesami.. Zlitujcie się! Albo róbcie coś na poważnie, albo zrobicie z siebie idiotów. Jak chcecie...


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 15:47, 07 Lip 2006  
Strzyga




Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 218
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków


nie wiem, o co chodziło manifestantom w tym postulacie, bo nie jestem związana z IU, nie byłam też na żadnych manifestacjach, ale to przecież jest proste jak budowa cepa...
relacja nauczyciel-uczeń powinna wyglądać mniej więcej tak, jak w szkole w Anninie - nauczyciel nie powinien dawać uczniom odczuwać, że on jest mentorem, a oni nic niewartymi śmieciami ( jak to niestety często w szkołach bywa), tylko przyjacielem, który pomoże, wytłumaczy, coś na zasadzie wychowania antypedagogicznego, czyli :

Antypedagogika w założeniu oddaje wolność do samodecydowania o sobie dziecku, a rolę nauczyciela sprowadza do "przewodnika" w myśl zasady lepiej wspierać zamiast wychowywać. Podstawowym warunkiem tego wspierania jest jego dobrowolność. Zdaniem antypedagogiki, dominującą w obecnym wychowaniu rolę wychowawcy i zasadę wychowawca wie lepiej niż wychowanek, co jest dla niego dobre, należy zastąpić prawem dziecka do wyboru opartym na zaufaniu, że wybierze ono dobrze, bo wychowanek wie lepiej niż wychowca, co jest dla niego dobre. (jak kogoś interseują szerzej ujęte aspekty antypedagogiki, wystarczy google Wink )

I co tu wyjaśniać? wystarczy chwilę pomyśleć...
pzdr

[link widoczny dla zalogowanych] <- tu o szkole, w której panują braterskie, czy też przyjacielskie relacje nauczyciel-uczeń...


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 17:28, 07 Lip 2006  
Anarchy




Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3



hej ja nie odpowiedzialem na to pytanie tylko chcialem sprostowac, ze FA to nie sa "takie zarty"


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Sob 20:38, 08 Lip 2006  
triskaidekafil




Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3



Dzięki Strzyga, wreszcie coś konkretnego w tym temacie...

Nie wiem jak u Was w szkole było, ale ja wcale az tak źle nie wspominam tej instyucji. W Liceum do którego chodziłem wcale nie było takich zasad, że nauczyciel mój przyjaciel czy coś takiego, a mimo to i nasi nauczyciele, i my czuliśmy się tam dobrze. Wszystko opierało się na wzajemnym szacunku - i to wystarczyło. Mieliśmy świadomość, że przychodzimy tam w konkretnym celu, a ludzie, którzy prowadzili z nami zajęcia mieli nam ten cel przybliżyć. Czy to naprawdę jest takie nadzwyczajne w tym kraju?

Owszem - nie zaprzeczam, że zawsze może trafić się jakiś cep, ktory za wszelką cenę będzie chciał udowodnić sobie i światu "kto to nie on", ale ja przez całą moją karierę ucznia szczerze pisząc na takiego totalnego będzwoła nie trafiłem. I myślę że tacy tak naprawdę są w mniejszości.

Chciałem się jeszcze zapytać Ciebie o jedną sprawę - pisałaś, że w szkole, jaka by Ci odpowiadała (przynajmniej takie odnioslem prażenie) nauczyciel jest tylko (jak sama to ujęłaś) przewodnikiem i tylko doradza, dając możliwość uczniowi na samodzielne decydowanie o sobie. Otóż chciałem się zapytać w związku z tym, od kiedy według Ciebie jest taki moment, kiedy dziecko powinno "przejść" pod coś takiego (bo zakładam, że do pewnego wieku powinno jednak mieć nad sobą jakąś "kontrolę").

Pytam się, bo sam pamiętam jakie pomysły przychodziły mi do głowy, kiedy miałem to 15, 16 czy 17 lat. Wtedy może patrzyłem na to ineczej, ale teraz cieszę się, że byli ludzie, którzy portrafili powiedzieć mi w zdecydowany sposób "nie" (niestety dobry przykład dawany przez innych również wypaga od odbiorcy pewnej dojrzałości w odbiorze, dlatego myślę, że ten sposób nie jest skuteczny do pewnego momentu, niestety).

Dlatego pytam się, jak można oddać pełnię odpowiedzialności za siebie np. 16-o latkowi (bez obrazy, ale uważam, że jest to osoba jeszcze zbyt młoda by mogła w pełni i świadomie poprowadzić swoje życie). Taką niezależność oraz swobodę coraz bardziej niezależnego kształtowania swojego życia zyskuje się z czasem, i według mnie to nie jest zła metoda.

Czy uważasz że jest jakiś moment żeby powiedzieć: "Dobrze, to teraz macie 16 lat (tak dla przykładu) i możecie już sami o sobie decydować. Róbcie co chcecie, a jak nie będziecie wiedzieli co zrobić, spytajcie się ewentualnie nas".
Strzyga napisał:
I co tu wyjaśniać? wystarczy chwilę pomyśleć...
Wyjaśnienia się mimo wszstko przydają, bo nieraz dwoje ludzi może na różne sposoby interpretować jedną kwestię. Wyjaśnienia pozwalają sprecyzować problem, nie uważasz?
Również pozdrawiam

BTW. Dla mnie FA to sa totalne żarty... (przepraszam za Off Topic, ale aż się prosiło żeby skomentować...)


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Nie 20:18, 09 Lip 2006  
Strzyga




Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 218
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków


Cytat:
w szkole, jaka by Ci odpowiadała (przynajmniej takie odnioslem wrażenie) nauczyciel jest tylko (jak sama to ujęłaś) przewodnikiem i tylko doradza, dając możliwość uczniowi na samodzielne decydowanie o sobie.

odniosłeś dobre wrażenie, taka relacja jest bardziej zdrowa(ale są to niestety tylko marzenia), myślę, że nauczyciel powinien, owszem wytyczać ścieżkę, którą mają dążyć młodzi ludzie, ale nie robić tego na zasadzie: jestem tu, bo mi płacą, wcale nie chce mi się siedzieć z wami, oprócz was mam jeszcze dzisiaj siedem lekcji, dlatego jak ktoś mi się tu wychyli, to skutecznie pokażę mu, gdzie jest jego miejsce-zamiast tego lekcje powinny być nieco luzniejsze, co nie znaczy, że chodzi mi o biegające po całej klasie bachory nakładające nauczycielowi kubeł na głowę Rolling Eyes wzajemny szacunek przede wszystkim, a wiadomo, ze uczniowie nie będą szanować nauczyciela zbyt uległego, ale też i zbyt surowego.

Cytat:
...moment, kiedy dziecko powinno "przejść" pod coś takiego...



„Zgodnie z moją definicją, wychowywanie jest urzeczywistnieniem roszczenia wychowawczego, podjęciem kroków zmierzających do zrealizowania uznanych za najlepsze dla drugiej osoby celów. ‘Spowoduję albo przynajmniej spróbuję spowodować, aby zdarzyło się to, co uważam za najlepsze dla ciebie’. Tak właśnie wygląda wychowywanie. [...] Wszystkie warianty wychowawcze, nawet jeżeli zewnętrznie bardzo się od siebie różnią, mają jedną cechę wspólną: roszczenie wychowawcze, przekonanie, że wie się lepiej niż osoby wychowywane, co jest dla nich dobre – przekonanie, które próbuje się wcielić w życie” (H. von Schoenebeck: Antypedagogika. Być i wspierać zamiast wychowywać )
Chodzi bowiem o odrzucenie stosunków góra-dół między rodzicami a dziećmi, a nie o brak wszelkich oddziaływań. Przeciwnie: antypedagogiczna relacja polega właśnie na (wzajemnym) oddziaływaniu, na współistnieniu, wspólnym życiu ludzi dorosłych i dzieci, gdzie dorośli stwarzają dzieciom dogodne warunki do rozwoju – do zdobycia życiowego doświadczenia i potrzebnych umiejętności, do rozwijania samodzielności, utrwalania wiary w siebie i tworzenia więzi z innymi ludźmi.
Czy antypedagogika opowiada się za „puszczeniem dzieci samopas”, bez opieki? Nic bardziej błędnego. Tej interpretacji przeczy już sam podtytuł książki Hubertusa von Schoenebecka: „Być i wspierać, zamiast wychowywać”. W tym streszcza się cała istota postawy antypedagogicznej wobec dziecka. Wspierać – i być obecnym. Być uważnym. Pozostawienie dziecku prawa do własnego zdania i własnych decyzji nie jest równoważne z „puszczeniem samopas”, „na ulicę”. Nie chodzi o „nieobchodzenie” – chodzi o szanowanie podmiotowości dziecka, traktowanie go jak odrębną istotę zdolną do samostanowienia (ale nie obojętną nam!). Rolą rodziców – i innych dorosłych ważnych w życiu dziecka – jest je wspierać, jednocześnie szanując jego suwerenność jako pełnowartościowej istoty ludzkiej. Służyć mu doświadczeniem i pomocą – a nie odmawiać mu prawa do podejmowania własnych decyzji i tworzenia własnego poglądu na świat.
Nie z każdą decyzją dziecka rodzice się zgodzą – to normalne, tak jak niekoniecznie zgadzają się z każdą decyzją swoich dorosłych krewnych czy przyjaciół. Jednak zasadniczo szanują te decyzje i zdolność dziecka do ich podejmowania – nawet jeśli czasem czują sprzeciw i starają się udaremnić ich wykonanie (tak jak mogą przeciwdziałać pewnym decyzjom podjętym przez innych dorosłych)! Jednocześnie rodzice wolni od pedagogicznych roszczeń przekonują się, że dziecko potrafi podejmować znacznie więcej sensownych decyzji w odniesieniu do siebie samego, niż na ogół się przypuszcza..

Co do pytania, czy uważam ze jest jakiś moment, w którym należy powiedzieć dzieciakowi, ze teraz może sam o sobie decydowac- należy dziecko wychowywać tak od małego...wbrew pozorom wcale nie wyjdzie mu to na złe, wręcz przeciwnie-Człowiek traktowany od małego jako odpowiedzialny za siebie wie, że nie może zrzucać odpowiedzialności na kogoś innego – że cokolwiek robi, wynika w sumie z jego decyzji, i jego też dosięgną konsekwencje – nie pozwala więc sobie na nieodpowiedzialność. Tak to działa, o czym przekonują się rodzice od lat realizujący antypedagogiczną (czy też: postpedagogiczną) postawę w swoim życiu rodzinnym (w tym sam autor Antypedagogiki..., ojciec trojga dzieci – w tym dwojga dziś już dorosłych). „Nasze dzieci – pisze von Schoenebeck (1993) – są za siebie odpowiedzialne od chwili swych narodzin, tak właśnie je postrzegamy i nie przeszkadzamy im w tym. Decyzje, które podejmują, nie są dla nich niebezpieczne, a wypadki zdarzają się rzadko, gdyż nie ulegają pokusie przeceniania swoich możliwości. Kiedy sądzą, że nie są w stanie dokonać prawidłowej oceny sytuacji, upoważniają nas dorosłych do zadecydowania za nie. Cenią nasze doświadczenie, kompetencję i siłę fizyczną i chętnie z nich korzystają, a my z przyjemnością dzielimy się z nimi.
Nasze dzieci nie nadużywają swojej wolności. Nie są niewychowane, lecz wzrastają wolne od wychowywania, to znaczy, że nie muszą bronić się przekorą i nieposłuszeństwem przed pedagogicznymi atakami, lecz wolne od takich napaści rozwijają postawę prospołeczną. Nie zdarza się, aby się raniły nożami, widelcami, nożyczkami, prądem, nie zalewają wodą mieszkań, nie niszczą dla zabawy jedzenia, nie depczą kwiatów, nie męczą zwierząt, nie mażą po ścianach ani nie psują zabawek. Są w naturalny sposób uważne.”
Okazuje się, że człowiek staje się prospołeczny nie dlatego, że go do tego zmuszono, tylko dlatego, że wzrasta w przyjaznej atmosferze, przekonując się, że ludziom można i warto ufać, i że warto być godnym zaufania.


Ja wychowywałam się sama, kiedy zmarła mi mama miałam 13 lat i nikogo, kto by się mną zajął...zajęłam się sama i - jak widać nie wyszło mi to aż tak zle Wink
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
poczytaj sobie nieco o antypedagogice, lepiej zrozumiesz o co mi chodzi
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pon 14:24, 10 Lip 2006  
triskaidekafil




Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3



Wiem już właścicwie, o co chodzi z wychowaniem antypedagogicznym. Tylko jak zwykle przy tak pięknych planach boję się, że teoria teorią a życie życiem.
Główny problem widzę w tym, że taki model wychowywania wymaga niesamowitej dojrzałości i odpowiedzialności od rodziców. Wbrew temu, co piszesz, wzorzec ten zawiera jednak pewną namiastkę autorytetu:
Cytat:
Kiedy sądzą, że nie są w stanie dokonać prawidłowej oceny sytuacji, upoważniają nas dorosłych do zadecydowania za nie. Cenią nasze doświadczenie, kompetencję i siłę fizyczną i chętnie z nich korzystają, a my z przyjemnością dzielimy się z nimi.

Jest to według mnie zdrowo pojęty autorytet - osoba, której wzorcem się kierujemy nie przez nakazy i przymus, ale przez świadomy wybór. Nie oszukujmy się - decyzje podejmowane przez dzieci byłyby w pewnej części (śmiem nawet napisać, że w dość dużej...) odwzorowaniem decyzji podejmowanych przez dorosłych (w tym wypadku rodziców). To jest coś na zasadzie uczenia się mówienia - dziecko uczy się mówić słuchając, próbując naśladować dźwięki itd.
Jeżeli mówimy tu o parze rodziców, których decyzje rzeczywiście są podejmowane "z głową", którzy kierują swoim życiemw sposób odpowiedzialny, to dziecko wychowujące się w "takim klimacie" według mnie również wyrośnie na człowieka odpowiedzialnego, szanującego innych oraz siebie. Ja w przeciwieństwie do Ciebie wychowywałem się (i nadal się wychowuję) w tradycyjnym modelu rodziny (tzn. mama, tata ja i brat) i jak widzisz mi również na złe to nie wyszło (a wręcz przeciwnie - jestem wdzięczny moim rodzicom za całą mądrość, jaką potrafili mi przez te wszsytkie lata przekazać, za całe swoje doświadczenie życiowe oraz - co dla mnie najważniejsze - za codzienny przykład, jaki mi dawali i nadal dają). Jednak takie wychowanie nie oznacza, że nie mam swjego zdania. Owszem - w wielu kwestiach zgadzam się z moimi rodzicami, ale są tematy, na które mam odmienne zdanie. Z całą pewnością mogę o sobie powiedzieć, że jestem autonomiczną jednostką, zdolną do podejmowania autonomicznych, dojrzałych decyzji.

Chciałem przez to wszystko napisać, że mimo tego, że wychowywaliśmy się w całkiem różnych warunkach, oboje jesteśmy ludźmi umiejącymi samodzielnie myśleć, wyrażać swoje poglądy, prowadzić dyskusję... Nie znam Cię, nie wiem, ile masz lat, ale wydajesz mi się osobą całkiem dojrzałą (przynajmniej intelektualnie) oraz odpowiedzialną (to, co się pisze i jak się pisze również po cząści świadczy o odpowiedzialności danego człowieka - w tym wypaku za słowo pisane).

Zresztą Twój przypadek do końca nie może służyć jako egzemplifikacja popierająca tezę o wychowaniu antypedagogicznym. Zauważ, że w w tym modelu masz postać wychowawcy/wychowawców, którzy mimo iż nie są pojmowani w tradycyjny (pedagogiczny) sposób mają do odegrania swoją role (przewodników, doradców). Z tego co piszesz Ty zostałaś pozbawiona tego elementu:
Strzyga napisał:
Ja wychowywałam się sama, kiedy zmarła mi mama miałam 13 lat i nikogo, kto by się mną zajął...zajęłam się sama i - jak widać nie wyszło mi to aż tak zle

(chociaż muszę Ci przyznać że rzeczywiście całkiem dobrze wyszło Ci "samowychowywanie się").
Jak wytłumaczysz to, że część osób, które wychowywały się w podobnych warunkach jak Ty teraz są właściwie Twoim przeciwieństwem?
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Wto 3:02, 11 Lip 2006  
Strzyga




Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 218
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków


Cytat:
Jak wytłumaczysz to, że część osób, które wychowywały się w podobnych warunkach jak Ty teraz są właściwie Twoim przeciwieństwem?


Myślę, ze chodzi o to, że dzieciaki ulicy, takie jak np. ja, mają w domu złe wzorce, rodzice są alkoholikami, albo działają w myśl zasady, że skoro życie daje mi po dupie, to czemu ja mam się starać cokolwiek robić/zmieniać? Ja, jeszcze jak żyła mama, wzrastałam w domu pełnym miłości, szacunku i zrozumienia. W domu, gdzie uczino mnie i moją młodszą siostrę tolerancji dla odmienności, dobrych manier itd...

Cytat:
w wielu kwestiach zgadzam się z moimi rodzicami, ale są tematy, na które mam odmienne zdanie. Z całą pewnością mogę o sobie powiedzieć, że jestem autonomiczną jednostką, zdolną do podejmowania autonomicznych, dojrzałych decyzji.


to w pełni zrozumiałe, że nie zawsze zgadzasz się z opiniami/dzecyzjami rodziców, jesteś w końcu odrębną jednostką, myślącą i czującą po swojemu, ale

Cytat:
Nie oszukujmy się - decyzje podejmowane przez dzieci byłyby w pewnej części (śmiem nawet napisać, że w dość dużej...) odwzorowaniem decyzji podejmowanych przez dorosłych (w tym wypadku rodziców). To jest coś na zasadzie uczenia się mówienia - dziecko uczy się mówić słuchając, próbując naśladować dźwięki itd.


no właśnie ale... dzięki temu, że rodzice są dla małych dzieciaków autorytetem (co wynika tylko z faktu, że są rodzicami i dziecko bezgranicznie im ufa), dziecko kierując się instynktownie tym, co zrobiliby na jego miejscu rodzice-podejmuje dojrzałe, dobre w skutkach decyzje

pozdrawiam cieplutko

PS czy będzie nietaktem, jeżeli spytam o Twój wiek?


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Wto 19:01, 11 Lip 2006  
triskaidekafil




Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3



No tak, ale z tego wszystkiego w sumie i tak wyszło, że nie ważna jest pedagogika czy antypedagogika. Ważna jest mołość do dzieci, odpowiedzialność oraz ogromna dojrzałość przy ich wychowywaniu;)
Cytat:
dziecko kierując się instynktownie tym, co zrobiliby na jego miejscu rodzice-podejmuje dojrzałe, dobre w skutkach decyzje

Chciałem się zapytać, czy uważasz, że to będzie dotyczyła każdego dziecka z każdym wieku? Jeżeli chodzi o dziecko wychowywane w sposób odpowiedzialny w wieku nawet ok. 13 - 14 lat, to się zgodzę. Ale nie wiem (przynajmniej nie jestem pewien) czy zadziałałoby to w przypadku - powiedzmy takiego 5 czy 7 letniego szkraba. Czy argument: "Pomyśl, a co ja bym zrobił/zrobiła na Twoim miejscu" zmotywuje to dziecko do podjęcia w miarę dojrzałej (jak na wiek tego dziecka) orazdobrej dla niego samego decyzji?

A czy pytanie o mój wiek byłoby nietaktem? Hehe.. raczej nie:)
Ale na wszelki wypadek info przesyłam Ci na PW:)
Również serdecznie pozdrawiam.

PS. Twoja mama naprawdę musiała Cię bardzo dobrze wychować:)Szacunek dla Tej kobiety:)


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Wto 20:24, 11 Lip 2006  
Strzyga




Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 218
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków


myślę, że 5-7latka nie wiążą jeszcze zbyt odpowiedzialne decyzje. Może on natomiast decydować o doborze swoich przyjaciół, o tym, w co ma się ochotę ubrać, co lubi jeść, a czego nie..nie trzeba mu mówić "pomyśl, co ja bym zrobił na twoim miejscu", ponieważ dzieciak instynktownie kieruje się tym, co byłoby dla niego najlepszym rozwiązaniem..ja z moją mamuśką porozumiewałam się telpatycznie ( wiem, że to brzmi głupio, ale tak było..chociażby sytuacja, o której mi opowiadała: jako 4letni szkrab na spacerku z mamą wlazłam na klomb z kwiatami. Mama odrazu pomyślała sobie, że zaraz spadnę i sobie coś zrobię, pozatym niszczę kwiaty. Wtedy ja się odwróciłam i spytałam "dlaczego nie wolno?") z czasem ta umiejętność zanikła, ale wystarczył nam jeden gest, jedna mina, żeby rozpoznać co myśli druga..taka empatyczna rodzinka Smile


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Wto 20:34, 11 Lip 2006  
triskaidekafil




Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3



Empatia rzeczywiście nieźle rozwinięta Smile. Jeżeli chodzi o kwestie jedzenia lub ubierania się to przyznaję Ci rację (chociaż do pewnego wieku ubrania dzieciom i tak kupują rodzice Wink ). Ale nie jestem już tak skłonny do przyznania Ci racji w kwestii doboru towarzystwa.
Nie chcę, żebyś odebrała to jako totalną selekcję kolegów i koleżanek danego dziecka.
Ale co byś zrobiła, gdybyś widziała, że jakiś osobnik (chłopak lub dziewczyna) ma wyraźnie destrukcyjny wpływ na Twoje dziecko? (myślę że dziecko ze zbyt małym bagażem doświadczeń nieraz nie potrafi poprawnie zanalizować wszystkiego - Ty, jako osoba dorosła z większym doświadczeniem mogłabyś zauważyć zagrożenia, które dziecko po prostu nie potrafiłoby jeszcze dostrzec - zakładam, że to dziecko nie ma aż tak rozwiniętej zdolności empatii Wink ). Niestety dzieci - choćby nie wiem jak dobrze wychowywane - mają tendencję do ulegania wpływowi środowiska i (przynajmniej do pewnego etapu rozwoju) potrafią zrobić wiele, żeby tylko być zaakcpetowanym przez to środowisko.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Wto 20:44, 11 Lip 2006  
Strzyga




Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 218
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków


no tak, ale rozmawialiśmy o 5-7latkach...myślę, że wśród ich rówieśników nie znajdzie się aż tylu brzdąców o zgubnym wpływie na naszą pociechę Wink


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Wto 21:05, 11 Lip 2006  
triskaidekafil




Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3



Mam taką nadzieję... Ale z tego co widzę świat się zmienia pod tym względem - niestety... Dzisiejsze dzieci nie są już takie same, jakimi my byliśmy... Przebywam sporo w Łodzi i muszę napisać, że pod tym względem to miasto jest naprawdę patologiczne...


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Wto 22:07, 11 Lip 2006  
Strzyga




Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 218
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków


myślę, że to wina dzisiejszej masskultury, braku zainteresowania ze strony rodziców, co na szczęście nie dotyka wszystkich dzieci...serce by mi pękło, gdyby moje dorastające dziecko było takie, jak dzisiejsza młodzież-wulgarne, agresywne,wyprane całkowicie z jakichkolwiek uczuć, przede wszystkim współczucia. Mam nadzieję, że uda mi się od najmłodszych lat wpoić mu tyle pozytywnych wartości, że otoczy się nimi ciasno i nie pozwoli wedrzeć się do środka całemu temu syfowi...


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Śro 7:57, 12 Lip 2006  
triskaidekafil




Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3



Nic dodać, nic ująć...


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Śro 8:04, 12 Lip 2006  
Strzyga




Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 218
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków


Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 20:39, 13 Paź 2006  
mam_kkaca




Dołączył: 13 Paź 2006
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków


Wielu szkołach jest tak, że nauczyliele okazują nam, że jestesmy gorsi!
dlaczego? bo mniej wiemy i jesteśmy młodsi?
Przychodzimy do szkoły, żeby sie nauczyc anie bardziej stresować.
Oczywiście szacunek do nuczyciela musimy miec ale i on musi mieć do nas!


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 22:04, 13 Paź 2006  
Strzyga




Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 218
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków


i tu włłasnie pojawia się wkestia relacji NAUCZYCIEL - UCZEN. Pisałam o tym szerzej w którymś działów..poczytaj nieco o antypedagogice...kto wie, może w twojej szkole to przejdzie :]


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Forum Forum krakowskiej sekcji Inicjatywy Uczniowskiej Strona Główna -> Inicjatywa Uczniowska -> Prośba o wyjaśnienie jednego z Waszych postulatów Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

   
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin